sobota, 9 stycznia 2010
2010.01.03 Rok Tygrysa
Koniec roku w Japonii ma swoje zalety, przez pierwsze kilka dni stycznia prawie nie widuje się ludzi na ulicach Osaki (w Tokyo pewnie też jest ich dużo mniej). Większosc ludzi porozjeżdzała się po całej Japonii aby odwiedzic rodziny. Podróż shinkansenem w taki terminie jest koszmarem - trudno o bilet, jeszcze trudniej o miejsce siedzące, gdy wracałayśmy z koncertu Buck Tick w Budokanie widziałysmy bardzo duzo ludzi siedzących na podłodze, same też miałysmy problemy ze znalezieniem miejsca do siedzenia, musiałysmy przeczekac kilka pociągów, bo podróż na stojaco po nieprzespanej nocy raczej nam się nie usmiechała. Linią Nozomi z Tokyo do Osaki jedzie się 2,5 godziny, a tym razem miałam wrażenie że z 5 godzin.. W każdym razie na ulicach jest dużo spokojniej, nie ma tak dużo kur domowych wolniutko idących parami samym środkiem chodnika, dziewczyn i młodych kobiet kołyszących się z boku na bok na szpilkach (dlaczego noszą takie buty skoro nie umieją w nich chodzic?), czy równie śpieszących się salarymanów. Nie da się ukryc że nie znoszę takiego człapania, latałam pomiędzy nimi slalomem!
rowery, aby droga nie była nudna
wrota do piekła..a nie, to świątynia! brrr, to czerwone swiatło nasuwa mi od razu takie skojarzenia
Idąc z Umedy do Shinsaibashi łatwo zauważyc, że 2010 jest rokiem tygrysa. Tygrys na świątyni.
i następny...
kolejny!!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz